Długo nas nie było na wirtualnym horyzoncie, wracamy… postaramy się bynajmniej. No ale o rzeczy… Uwielbiamy z Kulką spacery, uwielbiamy zawsze bez względu na pogodę… no może ostatnimi czasy patrzymy tylko na jakość powietrza, ale absolutnie nie na aurę! Marzy nam się od dłuższego czasu spacer po lesie, a już białe szaleństwo na leśnych ścieżkach to byłoby coś. Nie w tym roku jednak. W październiku Kulce urodził się braciszek, nazwijmy go Kropkiem, a od października do lutego wiele nie minęło i jakoś słabo mi się widzi przekładanie maluszka z samochodu do wózka itp itd w kilkustopniowym mrozie. Tak więc póki co włóczymy się „po mieście” – byle do wiosny 🙂 Co można robić z 3,5-latką w zimie, w mieście… w mrozek jak chociażby dziś? Nie zapominając przy tym o obecności Kropka… No jak to co? Można iść na plac zabaw!
Plac zabaw zimą
… świeci pustkami 🙂 Każda możliwa zabawka była do pełnej dyspozycji Kulki. Powycierała śnieg z wszystkiego z czego się dało, pohuśtała się na całego, a jak dopadła zjeżdżalnię to radości nie było końca! Zjechała chyba z milion razy. Ja zamarzałam jeżdżąc w kółko wózkiem, ona natomiast nie narzekała na temperaturę. Mało, że było jej ciepło, wybawiła się na całego. Zmęczona i zadowolona podreptała do domu 🙂 Brakuje w tym idealnym zestawie jeszcze tylko „brudna” ale o to trudno na świeżym śniegu, w mróz w granicach -5°C.
Mroźna zabawa
… to nie tylko sanki, na które w tym roku szczerze mówiąc nie było jeszcze okazji się wybrać. Nie zapominajmy o lodowisku i łyżwach! Byliśmy z Kulką na łyżwach tydzień temu w niedzielę. Była najmniejszym uczestnikiem ślizgu 🙂 Pierwszy raz w swym życiu ubrała łyżwy i cieszyła się lodowiskiem. Tata, z którym się przebierała obawiał się czy Kulka ustoi na łyżwach, a kiedy poszedł wypożyczyć łyżwy dla siebie zaniemówił. Patrzy a tu Kulka biegnie na łyżwach po przebieralni 🙂 Kto by się tam przejmował, że to łyżwy – jak ma się trzy lata w życiu jedyną przeszkodą mogą być chyba tylko dorośli bez wyobraźni 🙂 Oj bywamy tym bezsensownym hamulcem dla beztroskiej zabawy, my i nasze obawy 😉 Ale wracając do lodowiska… rewelacyjną sprawą były pingwiny, których dziecko mogło się trzymać i „sunąć” po tafli 🙂 Pomysł z lodowiskiem zrodził się podczas czytania Kulce Basi, gdzie w jednej z opowieści tytułowa Basia wybrała się pierwszy raz na łyżwy z rodzicami… Zapaliliśmy się… a później pojawiły się obawy, czy aby nie jest za mała. Nie była 🙂 Przez większość czasu asekurował ją tata, ale świetnie radziła sobie również sam na sam z pingwinem! Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tym co zobaczyła… A o radości Kulki mówić zapewne nie muszę, uśmiech nie schodził jej z ust 🙂 Jutro też się wybieramy, może zapowiadane na dzień -8°C nie wymrozi nam… stópek 🙂 Zdecydowanie polecam!
Sanki… a na sanki to nie ma śniegu, bynajmniej u nas 🙁 Może jeszcze spadnie go na tyle, żeby mroźna zabawa była i śnieżną zabawą… zobaczymy!
A w domu
A w domu też można zmarznąć. Konkretnie zmarznąć mogą łapki małego człowieka! Mroźna zabawa, a dokładnie mroźna dłubanina w kostce lodu 🙂 Wlałyśmy z Kulką do miski wodę, do wody wrzuciłyśmy plastikowe figurki… Miała się Kulka bawić w archeologa, ale zapomniałyśmy o naszych planach i zamiast kolejnego dnia, wydobyłyśmy naszą bryłę dziś 🙂 Mnie osobiście nie ciągnie do dłubania w lodzie, ale to nie ja mam tutaj trzy lata 🙂 Zabawa przednia!
W domu można też układać lego, ale to już z mrozem nie ma wiele wspólnego… chyba, że układa się Yeti 🙂 Kulka dostała swój pierwszy zestaw klasycznego lego… tak wiem, na wyrost… Mimo, że elementy są małe, jest ich dużo to taka wspólna zabawa to czysta przyjemność. Coś co można robić razem… a nie oszukujmy się, który rodzic nie lubi układać lego 🙂 Może ten, który w dzieciństwie miał okazję się tymi klockami bawić, my z mężem nie mieliśmy tej okazji w swoich domach 🙂 Kulka w każdym razie jest zachwycona, ułożyła z tatą całego Yeti 🙂
Tak wiem, zimą można robić wiele rzeczy… ale to taka nasza zima na pół gwizdka i w pogodzie i w wypadach w plener, więc cieszymy się tym co mamy 🙂