śnieżnobiały grudzień

Jeszcze wczoraj pisałam jak to śnieg nam stopniał i mży. Dziś rano ku mojemu niezaskoczeniu ujrzałam tonę śniegu 🙂 Hehehe widziałam wieczorem że zaczęło sypać, można się więc było spodziewać, że drugi dzień na kartce kalendarza przedstawi nam zupełnie inny – śnieżnobiały grudzień 🙂 To dopiero język polski 🙂

Śnieżnobiały grudzień, 92cm 🙂

Cóż innego mogłam zaproponować Kulce jak nie spacer po lesie, udało nam się nawet pożyczyć sanki od sąsiadki – własnych jeszcze nie mamy. No chyba, że tata Kulki już zapłacił za te, które właśnie wozi na wózku zwiedzając Carrefour (całodobowy mamy, a co!) 😀 Tak więc jeśli śnieg do jutra nie stopnieje, a nie stopnieje jeśli ma być całą noc lekko poniżej zera – to jutro powtórka z rozrywki na własnym nowym nieśmiganym sprzęcie 😀 W zeszłym roku zainteresowanie sankami było zerowe, wręcz ujemne bym powiedziała!

Nie ma lekko droga mamo

Żeby nie było zbyt kolorowo – jeśli tak być może w zasypanym lesie 🙂 to tuż po starcie okazało się, że sanki sąsiadki są uszkodzone. Zaklejona na taśmę izolacyjną „rana” płozy okazała się być niemalże śmiertelną – dla mnie głownie! Płoza odrywała się od „nóżki” i orała ściółkę. W pierwszej chwili nie zauważyłam – myślałam, że jakoś słabo ubity ten śnieg że tak ciężko idzie (jak miał być ubity skoro nieśmigany jeszcze zupełnie), ale jak zobaczyłam za sobą Rów Mariański i tonę ściółki na płozie to pojęłam o co chodzi. No cóż, nie chcąc zawieść dziecka pojechałam tymi sankami na naszą leśną rundkę. Dało się bowiem jakoś tak tymczasowo ustawić nóżkę na właściwym miejscu płozy… Umordowałam się, bo momentami musiałam poprawiać płozę co dwa kroki, czasem udawało się ujechać 100m. Nie było reguły, więcej na pewno było odcinków ekstremalnie krótkich.

Bałmał

Mokra jak szczur co jakiś czas namawiałam Kulkę żeby sobie potupała nóżkami. Tak więc to na nóżkach, to na zepsutych sankach, to na rączkach – dotarłyśmy do punktu lepienia bałwana 🙂 Oczywiście hit! To nas drugi bałwanek 🙂 Pierwszy powstał kilka tygodni temu, kiedy spadł pierwszy śnieg. Ale tamten był mikry, stał na ławce niedaleko domu ze 2 dni 🙂 Bałmał stanął dzielnie na samym środku leśnej drogi, Kulka została yorkiem (kumpeli yorkiem) czworakując wokół niego 🙂 Pies łapał śnieżki w locie – nasz pies, bo chyba o nim nie wspomniałam 🙂 Zjadał napotkane patyki, a Kulka cały szczęśliwa latała to tu to tam. Idealny śnieżnobiały grudzień!

Finisz wyprawy nie był już tak pozytywny. Kulka wymęczona nie miała siły iść, ja nie miałam siły jej nieść, a sanki z nieznanych mi wtedy powodów stały się „be!”. Tak więc miałyśmy niezłą rozpacz w środku lasu. Dopiero po fakcie zrozumiałam, że nie wykluczone, że odmawiała sanek zwyczajnie ze mną współdziałając – jak pisze w swoich książkach Jesper Juul. Tak to wyglądało. Słyszała, że mam dość sanek, że mnie wkurzają, że co chwilę je poprawiam i nie mam siły ich ciągnąć. Prosiłam przecież żeby zeszła i potupała nóżkami. Więc ona zrezygnowała z sanek całkowicie, bo widziała i słyszała, że mam ich dość. Ehh… tylko ja przy okazji nie miałam siły jej nieść, a ona iść dalej… Błędne koło. Dziś skończyło się to moją porażką. Jutro będzie inaczej, jutro będzie nowy dzień, jestem już bogatsza o tą lekcję.  Oby jak najmniej takowych.

Naładowana energią drzew…

Swoją drogą to niesamowite, że kiedy kolejny raz po wielkiej rozpaczy wzięłam ją na ręce niemalże zasnęła. W aucie była ledwo ciepła (droga zajmuje nam z 7 minut może)… a w domu siła i moc. Dziecko jak w dzień nie spało (porzuciła drzemki jakiś czas temu kiedy ostawiłam cyca do drzemki), tak spać nie poszło i bawiło się do kolacji. Jak to kiedyś usłyszałam jadąc na stopa w Bieszczadach – „dzieci mają energię z kosmosu” 🙂 zdecydowanie się pod tym podpisuję!

Śnieżnobiały grudzień życzy dobrej nocy!