buchty razowe

Mama jak mama, gotować musi, a że dziecko w domu obecne to i typowe dzieciowe przysmaki powstają w naszej kuchni. Pamiętam buchty z dzieciństwa, mama robiła – nie pamiętam jak, ale pamiętam, że parowała je na gazie rozpiętej w garnku. Kulka pokochała ten smak od pierwszego skosztowania 🙂 Ostatnio, ze 2 tygodnie temu kiedy zabrałam się za wspólne z Kulką tworzenie okazało się, że brakuje nam mąki. Mąki pszennej, zwykłej – bida… ale za to razowej do wyboru do koloru. Tak oto powstały buchty razowe. Dziś razowe z premedytacją 🙂 Tak więc po kolei…

Buchty razowe made by mama i Kulka…

Składniki:

  • 250 g mąki pszennej
  • 250 g mąki razowej (pszennej lub żytniej)
  • 2 jajka
  • 20 g drożdży (ja używam żywych)
  • szklanka mleka
  • 3 łyżki masła
  • 0,5 łyżeczki cukru
  • szczypta soli
  • 3 łyżki miodu

Wykonanie:

Buchty razowe, drożdżowe wykonane są z niczego innego jak ciasta drożdżowego. Jak wiadomo, albo i nie – ciasto drożdżowe musi urosnąć. Nasze dzieło zaczynamy zatem od przygotowania rozczynu z drożdży.

My z córeczką najpierw odważyłyśmy po 250g mąki pszennej zwykłej i 250g pszennej razowej. Kulka wymieszała obie mąki łyżką, mieszanina oczekiwała na swoją kolej w misce.

Ale wracając do rozczynu… Podgrzewamy mleko i w ciepłym – ale nie gorącym mleku rozpuszczamy drożdże. Dodajemy pół łyżeczki cukru, szczyptę soli oraz 4 łyżki ów mieszaniny mąk. Mieszamy dokładnie rózgą do ubijania. Dlaczego rózgą? Dlatego, że łyżką wiecznie zostawały mi grudy, a z pomocą rózgi powstaje ideał 🙂 Wszystkie czynności wykonywała oczywiście nasza Dwulatka 🙂

Rozczyn przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy na około 10 minut w ciepłe miejsce. Ruszy, urośnie nieco i dalej do dzieła.

W tak zwanym międzyczasie roztapiamy 3 łyżki masła (tego już nie pozwoliłam zrobić córeczce), pozostawiamy do ostygnięcia – choć szczerze mówiąc nie raz zdarzało mi się wlać mocno ciepły „roztop” i było ok. W każdym razie – do mąk dodajemy całe jajka, miód i roztopione masło. Mieszamy.

Kiedy minie magiczne 10 minut i Wasze drożdże ruszą z kopyta tak jak nasze możecie zabierać się do dalszej pracy. Kolejne zwierzenie: niejednokrotnie drożdże prawie wcale nie urosły mi w pierwszym etapie, a na finiszu było ok. Więc nie ma co się zbytnio przejmować, jeśli słabo ruszą. Wlewamy wyrośnięte drożdże do wymieszanych wcześniej składników i do roboty! My mamy to szczęście posiadać robota planetarnego więc całą robotę z ugniataniem/wyrabianiem ciasta zrobiła za nas maszyna 🙂 Zdecydowanie polecam! Osobom nieposiadającym robota pozostaje wyrabiać rękoma ciasto, aż będzie odchodziło od miski. Nie sugerujcie się jednak jego lepkością. Mi ciasto z reguły wychodzi rzadkie, a jednak efekt końcowy jest zadowalający.

No ale dalej… Gotowe ciasto przykrywamy czystą ściereczką – może być ta sama co do przygotowania rozczynu, pozwalam 😀 Michę odstawiamy w ciepłe miejsce. Kiedyś szukałam kaloryfera w zimie, parapetu w lecie itp. i czekałam godzinę – teraz mam inny patent. Nagrzewam piekarnik do max 50 °C, wyłączam i wstawiam tam przykrytą ściereczką miskę z ciastem. Po upływie 30 minut nasze ciasto dzielnie podwaja, albo i potraja swoją objętość – jednym słowem jest gotowe do „parowania”.

W międzyczasie przygotowałam owocowy jogurt. Jako, że szczędzimy Małej cukru i innych słodziw typu syrop glukozowo – fruktozowy oraz wszelkich dodatków do żywności – nie kupujemy gotowych jogurtów owocowych. Zmiksowałam w malakserze dwa małe jogurty Bakoma zielone (nie mają śmieci w składzie) z dwoma bananami. Ot i filozofia 🙂 Polewka gotowa 🙂 Kulka naukładała się puzzli, mamuśka poodkurzała, ogarnęła bajzel, zbudowała domek z duplo – oczywiście umyła rączki i do dzieła.

Tak więc… najlepiej jest posiadać nakładkę na garnek do parowania żywności. My posiadamy takową z ikei, akurat pasuje na stary garnek 🙂 Garnek wypełniam wodą do 1/4 objętości, zagotowuję wodę i na nakładkę wykładam łyżką glut drożdżowy 🙂 Najlepiej jest podobno parować na małym ogniu. Pokrywka – 10 minut cierpliwości i można się zajadać pysznymi buchtami razowymi 🙂

Na talerzu prezentują się następująco …………

SMACZNEGO!

Buchty razowe… no dobra miały być razowe, są pół razowe – ale wyglądają jak rasowe grahamki, czyż nie? Nie próbowałam z samej mąki razowej, trochę się boję… Następnym razem podejmę wyzwanie z mąką kukurydzianą, zobaczymy… w zanadrzu mam jeszcze owsianą 🙂

Odnośnie cukru… próbowałam by rozczyn rósł na miodzie zamiast tej pół łyżeczki cukru, efekt był słaby. Trudno – jakoś przełknę, że daję dziecku cukier 😉

Aaaa jeszcze jedno – macie mikrofalę i się jej nie boicie, nie lubicie bawić się w parę… 2,5 minuty na 750W i buchty gotowe. Podobnie jak na parze, tylko wychodzą bardziej suche. Wykładacie łyżką na talerz, włączacie mikrofalę i smacznego! My z Kulką jemy z pary, tata Kulki z mikrofali – nie chce mu się czekać 10 minut na każdą porcję 😀

W kuchni z dzieckiem

Nasza córeczka uwielbia buchty, sama się dopomina żeby je zrobić i to koniecznie buchty razowe! Jej ulubiony moment to dodawanie miodu do reszty składników – bo co tu zrobić z łyżką umazaną w miodzie 🙂 Ona wie, Wy pewnie też 😀 Kiedy opowiadam jej, że coś rośnie (zupełnie niezwiązane z gotowaniem) – kwituje, że rośnie jak buchta 🙂 Bo przecież buchta rośnie 🙂 Uwielbia gotować ze mną, ostatnio uwielbia też zmywać naczynia, dzięki czemu kiedy zapada w domu błoga cisza mam w kuchni czysto 🙂 Wcześniej musiałam kombinować jak tu pozmywać, bo nieustannie domagała się uwagi, teraz stoję z nią przy zlewie i działamy 🙂

Muszę jeszcze trochę wyluzować w tym gotowaniu z Kulką, czasem za bardzo się nakręcam i zbytnio ją pilnuję… na przykład żeby nie umoczyła łyżki z miodem w misce z mąką, bo kolejną łyżkę trzeba brać itp itd – taka musztra jest bezsensu – luz mamuśka, luz i będzie jeszcze fajniej 🙂 Każdemu polecam, mało, że dziecko nie utrudnia nam gotowania zaciąganiem do innej aktywności to jeszcze baaaaaaaaaaaaardzo dużo się uczy!